26 I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała. 27 Ducha mojego chcę tchnąć w was i sprawić, byście żyli według mych nakazów i przestrzegali przykazań, i według nich postępowali. 28 Wtedy będziecie mieszkać w kraju, który dałem waszym przodkom, i będziecie moim ludem, a Ja będę waszym Bogiem.
Bóg nas prosi: żyj według Mych nakazów i przestrzegaj przykazania.... a wtedy będziemy żyć w "raju".
Czy chcemy być szczęśliwi?
Czy chcemy czuć się kochani?
Czy chcemy czuć się potrzebni? Zauważeni? Doceniani?
My to wszystko mamy na wyciągnięciu ręki.
Bóg daje nam dziś instrukcje obsługi szczęśliwego życia.
Idź za Mną i przestrzegaj Moich zasad. A będziesz najszczęśliwsza. Najmocniej jak to po Bożemu możliwe.
Tylko tyle czy może aż tyle?
Jeśli to takie proste, to dlaczego króluje samotność wśród ludzi? Brak szczęścia? Brak radości z życia?
Bo dziecko, które oddała się od ukochanego Tatusia, u którego ma wszystko czego potrzebuje, miłość, radość, poczucie bezpieczeństwa, zostaje pochłonięte przez świat, którego księciem jest wróg i jest już zdane na własne siły.
A kiedy sił już brakuje, jest "bezsilne". Czyli nie ma mocy by żyć szczęśliwie. Co wtedy?
Dziecko , gdy się zorientuje, że dalej samo nie da rady, gdy tylko wróci w ramiona Tatusia, zobaczy, że tylko tam jest bezpieczne. Tam otrzyma tchnienie ducha Jego, nowe serce, zostanie obmyte ze wszelkiej zmazy i zostanie wolny od bożków. Jednym słowem umyte od "świata" i odziane w odświętną szatę. I zrobi to sam Tatuś. Zadba o nas od stóp do głów. Wtedy taki "czysty" może cieszyć się Miłością Ojca i krainą szczęścia.
Co jest tą kąpielą i uroczystą szatą ?
Pojednanie z Nim.
Eucharystia.
Komunia sw.
Modlitwa.
Słowo Boże.
Relacja z Bogiem.
Czy mam w swoim życiu coś co mnie powstrzymuje by nie pójść na "ucztę " do Ojca?
Może mam nałóg, może Internet, może za dużo śpię? może inny człowiek jest najważniejszy dla mnie?
Czy warto przegapić najpiękniejsze "wesele" na jakie zaprasza nas sam Pan Bóg? Wesele pełne obfitości i Miłości?
Czy cokolwiek innego jest warte by odpuścić taką ucztę?
Na jednym z kwadransików Marcin Zieliński mówił o konferencji za granicą.
Spotkał tam człowieka, Chińczyka, który był wiele lat więziony z powodu wiary w Chrystusa. Przetrzymywano go w pomieszczeniu o. Szerokości pół metra. Mógł tylko stać. Nie wypuszczano go nawet do toalety. Tkwił tak kilka tygodni.
Na konferencji opowiadał swoje świadectwo. Że mimo tych nieludzkich metod znęcania, nie wyparł się Jezusa. A oprawcom wszystko wybaczyl. Na ręce miał spisany chyba fragment psalmu, by nie zapomniał słów i tylko nimi się modlił w kółko i w kółko. Przeżył. Dziś jest na wolności. Po ludzku to niemożliwe, że żyje. Po Bożemu wszystko jest możliwe.
Marcinowi bardzo zależało by się z nim spotkać w 4 oczy. Zaraz po konferencji. Na krótką rozmowę, choć na pół godzinki. Ale miał zaplanowaną wieczorną Eucharystię (jak co dzień). I modlił się pytając Boga czy ma zostać i spotkać się z tym człowiekiem, czy ma iść na Eucharystię.
Cały czas miał przekonanie w sercu, że ma iść na Mszę św. A rozum mówił: to jedyna okazja, by po konferencji porozmawiać z tym mężczyzną. Ostatecznie wybrał Mszę św. - spotkanie z żywym Bogiem.
Gdy już wracał do Polski, w samolocie zauważył tego mężczyznę. Okazało się, że lecą razem w jednym samolocie. Usiedli blisko siebie. Miał kilka godzin by móc posłuchać pięknych świadectw tamtego mężczyzny. Dziś są wspaniałymi przyjaciółmi. Marcin czerpie z nauczania tego pana.
Oddał Bogu jedną godzinę, a w zamian Bóg dal mu kilka godzin, by mógł je spędzić z tym mężczyzną.
Czy to nie jest uczta, pełna obfitości?