„On podszedł do niej i podniósł ją ująwszy za rękę, tak iż gorączka ją opuściła.” (Mk 1,31)
Każdy z nas pewnie niejeden raz już chorował i miał gorączkę. Leżymy wtedy w łóżku, boli nas głowa, mięśnie, mamy dreszcze, często brak nam sił, mogą temu towarzyszyć inne dolegliwości. Nie wychodzimy z domu, wstrzymujemy wszystkie nasze aktywności, możemy mieć złe samopoczucie, być rozdrażnieni, bardziej wrażliwi na bodźce zewnętrzne, światło, hałasy. Te objawy fizycznej choroby i gorączki są nam wszystkim znane. Udajemy się wtedy do lekarza po poradę i pomoc, czasem potrzebny jest antybiotyk, a czasem, jeśli nasz stan nie jest aż tak poważny, wystarczą sprawdzone domowe metody na poradzenie sobie z takim stanem.
Ale czy równie dobrze wiem co robić, gdy dopadnie mnie inna gorączka – emocji, pretensji, stresu, lęku…? Gdy usłyszę coś, co spowoduje, że „zagotuję się” od środka – kłamstwo, pomówienie, fałszywe oskarżenie? Albo poglądy, którym się sprzeciwiam, dobrą radę, której nie chcę słuchać, opinię o sobie, którą uważam za niesprawiedliwą? Co robię z tym stanem, jak sobie radzę? Co myślę o człowieku, z którego słowami się nie zgadzam? A może bardziej grozi mi „hipotermia” w relacjach z Bogiem, z ludźmi? Może chcę polegać tylko na sobie, odrzucać każdą propozycję pomocy z powodu mojej ambicji, dumy, a może pychy? Może nie chcę wpuszczać Boga w niektóre sfery mojego życia, wyznaczając Mu granice i wybierając dla siebie tylko wygodne i pasujące mi Boże prawa i zasady, a odrzucając te wymagające poświęcenia lub rezygnacji z mojego własnego planu na życie? Czy wiem, co z tym robić, do kogo pójść? Kto wystarczy, że ujmie mnie za rękę, a gorączka mnie opuści?
Siostro, Bracie – spójrz na termometr na ilustracji. Jaką masz dziś temperaturę?