„Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem.” (Łk 4,28)
Stoję w synagodze w Nazarecie i słucham słów Jezusa, syna Józefa - cieśli. Mówi pięknie, ale trudno mi uwierzyć w Jego słowa. Objawia się nam tu jako wyczekiwany Mesjasz, ale czy to możliwe, by Nim był? To przecież nasz sąsiad, znamy Go jeszcze z dzieciństwa, może nawet bawiliśmy się razem i biegaliśmy po okolicy. Tłum, z początku zachwycony Jego mową, z upływem czasu zaczyna się burzyć, odbiera słowa o złym traktowaniu proroka jako prowokację i obrazę. Pobożni Izraelici zrywają się z miejsc i postanawiają wyrzucić Go ze świątyni i z miasta, a w końcu zabić. Muszę podjąć decyzję – po której stronie się opowiem? Czy pójdę w tłumie, chroniąc się w jego bezpiecznym kokonie i nie narażając się na taki sam los, jaki spotyka tu Jezusa? Czy też odważę się stanąć w Jego obronie, w obronie Jego słów wiary w Jego Mesjańską misję? Czy może pozostanę obojętny, bo wprawdzie dobrze się tego słucha, ale w sumie to nie moja sprawa, a mam przecież swoje problemy i borykam się z własną codziennością?
Czy gdybym żył w tamtych czasach i stał tam naprawdę, 2000 lat temu w nazareńskiej świątyni, byłbym w stanie wyłamać się ze schematów i pójść pod prąd, za Jezusem, za głosem serca i wiary, a przeciw wszystkim dokoła? Chciałbym móc powiedzieć z niewzruszoną pewnością, że oczywiście, że tak, że niestraszne dla mnie byłyby konsekwencje tak odważnego kroku. Ale czy mogę być pewien swojej odpowiedzi? Bo czy dziś, tu gdzie żyję, gdy nic mi nie zagraża, mimo że mogę swobodnie i bez lęku wyznawać wiarę w Jezusa Chrystusa, to zawsze pewnie i chętnie opowiadam się po Jego stronie? Czy w każdej sytuacji potrafię być Jego świadkiem? Czy chcę poświęcić dla Niego, nawet niewiele – może trochę swojego czasu, może to, jak inni mnie odbierają i co o mnie myślą, albo moje przyzwyczajenia, rozrywkę, mój plan na następny dzień? Czy gdy usłyszę bolesną prawdę o sobie, nie buntuję się, nie unoszę gniewem, może nawet reaguję agresją?
Panie, proszę Cię dziś o odwagę stawania zawsze po Twojej stronie. O dar zasłuchania się w Twoje słowa, by nie tylko dostrzegać ich piękno, ale by przyjmować otwartym sercem to wszystko, co mówisz do mnie i według tego żyć. O łaskę bycia Ci wiernym każdego dnia, szczególnie w tych małych i pozornie nieważnych rzeczach. Amen.