„Wy jesteście światłem świata” (Mt 5, 13-16)
Ten fragment Pisma Świętego pokazuje nam światło które rozświetla ciemną drogę, jest przewodnikiem który wskazuje kierunek. Gdy przeczytałem tę Ewangelię stanął mi przed oczami obraz mojej córki. Dlaczego?
Takim światłem dla dzieci są ich rodzice. To oni są wzorem do naśladowania. Rodzice stanowią dla swoich pociech autorytet. Ich postępowanie, gesty, zachowanie, wzajemne relacje odciskają piętno na dzieciach. Rodziny katolickie muszą też zadbać o dobre wychowanie w wierze.
Moja rodzina jest teraz rodziną żyjącą Bogiem, ja, moja żona i córka jesteśmy w Kościele. Zrozumieliśmy istotę życia, co jest ważne w nim, że należy przyjąć zbawienie które otrzymujemy od Jezusa.
Nie zawsze byliśmy tacy, był okres kiedy Kościół był nam obcy. Pewne pozory katolickiego życia nam towarzyszyły: ślub kościelny, chrzest dzieci, pierwsza Komunia Święta. Z bierzmowaniem już trochę gorzej, czasami chodziliśmy do kościoła, ale tak naprawdę bardzo rzadko. Skutki takiego postępowania były zauważalne: dzieci nie widziały nas modlących się, uczestniczących w Eucharystiach. Byliśmy "godnym wzorem do naśladowania". Pamiętam kiedyś córka "brykała" w czasie, gdy miał już spać. Podirytowana żona powiedziała do niej "Powiedz paciorek i do łóżka spać" córka zrobiła co mama kazał, zaczęła powtarzać: „paciorek, paciorek...". Nawet nie potrafiła wykonać znaku krzyża. nie pamiętam dokładnie już jaka była nasza reakcja, ale w naszej rodzinie niewiele uległo zmianie. Po latach kiedy przyszedł czas na Bierzmowanie - córka powiedziała stanowcze nie. To był efekt niewtrącania się w jej sprawy. My z żoną zostawiliśmy jej wolną rękę. Tak toczyło się nasze życie.
Nadszedł czas otrzeźwienia dla nas. Wielka osobista tragedia - śmierć syna sprawiła nasze nawrócenie - nasze to znaczy moje i żony, córka żyła dalej po swojemu jeszcze bardziej zbuntowana po śmierci brata. Nasze zbliżenie do Jezusa dało nam ulgę, pocieszenie, zrozumienie. Modliliśmy się o to również dla córki, żyliśmy już z Bogiem i nadzieją, że nasze dziecko dostrzeże to i dołącz do nas. Oczywiście rozmawialiśmy z córką o tym, ale nie naciskaliśmy. I przyszedł ten czas kiedy nasza postawa, zachowanie przyniosły efekt. Córka sama z siebie przyjęła dar Ducha Świętego. Zaczęła naprawiać swoje życie, podjęła wiele trudnych decyzji, które w dzisiejszych czasach są mało popularne, przez które cierpiała - tak po ludzku. Na nasze pytanie dlaczego podjęła taką decyzje - odpowiedziała - że nasze życie Bogiem to sprawiło. Widziała jak się wspólnie modlimy, jak razem udzielamy się w Kościele, jak wybaczamy sobie wzajemnie nasze niedoskonałości, jak wspieramy się w trudnych momentach.
Teraz jest czas kiedy jesteśmy „światłem”, teraz jesteśmy przewodnikiem dla naszej córki, a skoro ona która widziała jak byliśmy obcy sobie, jak „upadliśmy”, a teraz zbliżyliśmy się do siebie poprzez Boga, to i dla innych też. Mam nadzieję że choć w niewielkim procencie udało nam się spełnić wolę Jezusa. Wolę, abyśmy jako Jego uczniowie byli „...światłem świata”.
Adam