„Gdzie jest dziewięciu?” (Łk 17, 17)
Oskarżam was – dziewiątko trędowatych Izraelitów – o brak wdzięczności Jezusowi! Spotkała was tak ogromna łaska, wydarzył się spektakularny cud natychmiast zmieniający wasze dotychczasowe marne życie napiętnowanych wyrzutków, w którym nie mieliście żadnych szans na najmniejszy gest życzliwości od zdrowej części społeczeństwa. I nie wróciliście, żeby powiedzieć Jezusowi choćby prostego „dziękuję”? Tymczasem popatrzcie – wraca Samarytanin, znacznie bardziej doświadczony od was przez los z powodu swego pochodzenia, i wielbi Boga za to, czego doświadczył! Nie wstyd wam?
Jak łatwo mi być oskarżycielem. Jak lekko przychodzi mi osądzać innych. Ale pytanie – jak ja zachowałbym się w takiej sytuacji, po której dziś byłbym stronie – już nie przychodzi mi tak łatwo. A i odpowiedź wcale nie jest taka oczywista, jakbym chciał. Trędowaci wołają z daleka „Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami”. Proszą Cię Panie o coś, co po ludzku jest niemożliwe! O uzdrowienie ze strasznej choroby, na którą nie ma lekarstwa. A czy ja chcę w Tobie i tylko w Tobie, Panie, pokładać całą moją nadzieję, czy wierzę, że Ty możesz uczynić wszystko? Na prośbę trędowatych odpowiadasz Panie: „Idźcie, pokażcie się kapłanom”. I oni wypełniają Twoje polecenie, chociaż nic jeszcze się nie wydarzyło. Uwierzyli Mistrzowi na słowo. A czy ja na Twoje słowo Panie jestem gotów pójść tam, gdzie wskażesz, nawet jeśli jeszcze nie wiem po co i nie widzę w tym żadnego sensu? Ty Panie pytasz "Gdzie jest dziewięciu?". A ja natychmiast oczekuję odpowiedzi i od razu sam jej sobie udzielam, nie znając powodów i przyczyn zachowania tych, których oskarżyłem.
Proszę Cię dziś Panie o łaskę nieosądzania innych. O to, bym umiał towarzyszyć tym, których postępowanie wydaje mi się niewłaściwe, chcieć poznać kontekst ich sytuacji i uwarunkowania jakim podlegają, zamiast od razu surowo ich oceniać i wskazywać, co i dlaczego powinni zrobić. I o to, bym zawsze i w każdej sytuacji chciał być Ci za wszystko wdzięczny. Amen.