„«Effatha», to znaczy: Otwórz się!” (Mk 7,34b)
Panie, ileż jest bogactwa i treści w jednym Twoim Słowie… A tylu ludzi pozostaje wciąż głuchych i zamkniętych na Ewangelię. Chciałbym przyprowadzać ich do Ciebie, Ty wiesz, jak pragnę, żebyś ich otwierał. Ale chciałbym być też tego świadkiem, chciałbym widzieć efekty Twojego działania, najlepiej już, od razu, teraz. Tymczasem Ty bierzesz przyprowadzonego na bok, z dala ode mnie. Co chcesz mi przez to pokazać? Czy prosząc, żebyś położył rękę na kogoś innego, sam słyszę Twoje „Effatha” skierowane wprost do mnie? Czy dziś to ja bardziej od tej przyprowadzonej przeze mnie osoby nie potrzebuję otwarcia na Twoją łaskę? Czy nie powinienem bardziej Ci zaufać, że zadziałasz najlepiej, niekoniecznie tak jak ja sobie to wyobrażam, ale w odpowiednim czasie i w odpowiedni sposób? Bo może moim zadaniem jest tylko zasiać to ziarno, które podlewać będzie już ktoś inny? I może nie pamiętam już, że to Bóg daje wzrost, a ja mam być tylko narzędziem w Bożym ręku?
Panie, dziś proszę Cię, żebyś otwierał mnie na Twoje Słowo. Niech na Twoje „Effatha” znikają we mnie bariery, lęki i ograniczenia, które sam sobie stawiam. Zagłuszaj we mnie to wszystko, co rozprasza, powoduje chaos i zakłóca ciszę, w której Ty chcesz mówić do mnie. Przecież dopiero wtedy, gdy usłyszę Twój głos i dobrze się w Ciebie wsłucham, będę mógł opowiadać innym o Twojej miłości i mądrości. Otwieraj mnie na chęć do takiego działania - w mojej parafii, wspólnocie i wszystkich miejscach, do których mnie posyłasz - jakie Ty dla mnie planujesz, a nie jakie jest dla mnie najwygodniejsze, moje ulubione, albo przeze mnie wymyślone. Przemieniaj mnie, żebym nie ulegał pysze z powodu bycia Twoim uczniem, ani poczuciu wyższości nad tymi, których ja sam uważam za głuchych.
Amen.