„Zburzcie tę świątynię” (J 2,19)
Od wielu lat, mozolnie dzień po dniu, wznoszę w moim sercu świątynię pod wezwaniem własnego imienia. Mieszczą się w niej wspaniałe witraże moich planów na życie, filary lęków i nawy słabości. Ołtarze poświęcone są bożkom pracy, dóbr materialnych i zmarnowanego czasu. W podziemnych kryptach ukryte jest zaniechane dobro, którego nie wyświadczyłem. Ściany są ozdobione inskrypcjami z niepotrzebnymi i raniącymi słowami, które wypowiedziałem. Dookoła wznosi się parkan mojej nieszczerości i obłudy. Na szczycie zaś króluje wieża mojej pychy, z której rozciąga się wspaniały widok na innych.
Panie, zapraszasz mnie do rzeczy, wydawałoby się, niemożliwej. Bym zburzył ten monumentalny gmach i pozwolił Tobie wznieść go na nowo. Zniszczyć w sobie wszystko to, co do tej pory nie zostawiało dla Ciebie miejsca, co bywało ważniejsze od Ciebie w mojej hierarchii. Jakie to trudne. I jakie bolesne - tak stanąć w prawdzie o sobie samym. Ale Panie, przecież Ty znasz mnie lepiej, niż ja sam siebie. Wiesz o mnie wszystko - co we mnie tkwi, co pielęgnuję w sobie, a czego nie chcę do siebie dopuścić. Nie muszę nic robić – tylko uwierzyć Ci, zaufać i pozwolić Tobie działać. Otworzyć drzwi świątyni mojego serca i zaprosić Cię do środka.
Niech umiera we mnie to wszystko, co zajmuje miejsce należne Tobie, co oddala mnie od Ciebie i przeszkadza w bliskości z Tobą. Panie proszę, wejdź i działaj! Amen