„…tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś?” (J 14,9)
Cóż… Wygląda na to, że nie, Panie… Nie będę tu kluczyć, wymyślać pokrętnych odpowiedzi, usprawiedliwiać się. Przecież nie czynisz mi tu zarzutu Twoimi słowami. Pytasz z miłości i troski, bo znasz mnie i znasz moje słabości lepiej niż ja sam.
Poznawać Ciebie, to nie to samo, co poznawać drugiego człowieka. Kiedy poznaję kogoś innego, zdobywam wiedzę na jego temat, pewne cechy tej osoby mogą mi się podobać, inne nie, mogę się zgadzać z niektórymi jej poglądami, inne odrzucać. Nawet wobec osób bardzo mi bliskich, które kocham, mogę zachować pewien poziom autonomii - dzielić z nimi życie, ale mieć też własny fragment świata tylko dla siebie.
A w Twoim pytaniu przecież nie o takie poznanie chodzi i nie o wiedzę na Twój temat, nie o zbieranie informacji o Tobie i poszukiwanie historycznych faktów, nie o wybieranie z Twoich słów i nauk tylko tych wygodnych dla mnie, a odrzucanie niewygodnych. Nie chcesz, bym chciał Cię znać tylko raz w tygodniu w niedzielę przez 45 minut Mszy Świętej, a potem wracał do własnych spraw. Pragniesz mojego rozwoju duchowego, pragniesz bym dawał Ci mój czas i pozwalał się przemieniać, od nowa czuć i myśleć. Odpowiadać na Twoje pragnienia, uznawać je jako najważniejsze i utożsamiać jako swoje własne.
A ja tak mało czasu mam dla Ciebie… I wciąż pragnę tak wielu błahych, doczesnych rzeczy… A kiedy czasem już wydaje mi się, że oto jestem o krok bliżej Ciebie, nagle robię coś głupiego i cofam się o dwa. Refleksja i zastanowienie się, co Ty zrobiłbyś na moim miejscu, przychodzi zwykle zbyt późno. Tak niewiele wciąż rozumiem z tego, co mówisz. Ale chcę Panie wciąż Cię poznawać, chcę Cię odkrywać w mojej codzienności i być Twoim świadkiem.
Proszę Cię dziś Panie, abym umiał znajdować więcej czasu dla Ciebie. Abym jako Twój uczeń pragnął tego, co Ty. Abym naprawdę Ci zaufał i pozwolił Ci mnie przemieniać i dokonywać we mnie i przeze mnie wszystkiego, co zamierzasz. Amen.