Końcówka roku duszpasterskiego zwykle prowadzi do refleksji i pewnych podsumowań. Co udało się zmienić, w czym wzrośliśmy, co za nami i jakie plany na przyszłość. Kiedy patrzę na rozwój naszej wspólnoty, to dziękuję Dobremu Bogu za to w jaki sposób nas prowadzi, jak obficie nam błogosławi i obdarza tymi łaskami, które pomagają nam coraz bardziej wypełniać Jego wolę. Najpiękniejsze jest to, że systematyczna formacja i wsłuchiwanie się w Słowo Boże oraz częste korzystanie z Sakramentów sprawiają, że dajemy się przemieniać Panu Jezusowi i może z nas czynić swoich uczniów. Te przemiany mogą się wydawać takie zwyczajnie, ledwie zauważalne, a jednak z perspektywy czasu są one milowymi krokami. Dziś chcemy przybliżyć jedną z najważniejszych posług, jaką nasi bracia pełnia w parafii – posługę nadzwyczajnego szafarza Komunii Świętej. W naszej wspólnocie mamy trzech nadzwyczajnych szafarzy Komunii świętej, dwoje z nich (Adam i Grzegorz) zostało do tej posługi zaproszonych przez proboszczów już w czasie formacji w naszej wspólnocie, a jeden – Andrzej dołączył do wspólnoty już po ustanowieniu go nadzwyczajnym szafarzem. Oto świadectwo Grzegorza:
„Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.” (J 6,51)
Jeszcze zaledwie kilka lat temu nie miałem żadnej relacji z Panem Jezusem. Owszem, wierzyłem w Jego istnienie, ale żyłem według własnych zasad, latami bez sakramentów. Serce jednak nie dawało spokoju i wciąż dopominało się Jego obecności. W końcu przyszedł moment nawrócenia, kiedy podczas rekolekcji - Kursu Nowe Życie, organizowanych przez Wspólnotę Chrystusa Zmartwychwstałego „Galilea”, oddałem całe swoje życie Jezusowi i pozwoliłem Mu zacząć działać we mnie. Modliłem się wówczas do Pana o to, bym potrafił we wszystkim zaufać Jemu, ale też o to, żeby przemieniał mnie w taki sposób, by również On mógł zaufać mi. Wciąż bowiem nie wierzyłem, że ktoś taki jak ja może się przydać do jakiejkolwiek pracy w Pańskiej Winnicy. Dołączyłem do wspólnoty Galilea i każdego tygodnia przyjeżdżam na Wildę z Murowanej Gośliny. Zacząłem systematycznie formować się w tej wspólnocie. I oto, dokładnie po 3 latach od tamtych wydarzeń, Pan powołał mnie do służby nadzwyczajnego szafarza Komunii świętej w mojej parafii, należącej do Archidiecezji Gnieźnieńskiej. Wciąż pozostaję w zadziwieniu, jak niezwykłą, cudowną, zaskakującą i wzruszającą otrzymałem odpowiedź na moje wątpliwości. Jakże niezbadane są ścieżki Pana i jak niezwykłe ma plany wobec życia każdego człowieka! Oto sam Bóg, Zbawiciel, Pan i Król mojego życia, uniża się do postaci maleńkiego kawałka chleba i oddaje się całkowicie w moje ręce, tak bezbronny i kruchy, i prosi mnie, bym zanosił Go potrzebującym. Czyż mogłem otrzymać większy dowód Boskiego zaufania? Od początku jednak zdawałem sobie sprawę, jak doniosłe jest to wydarzenie, jak ogromne spotyka mnie wyróżnienie, ale również jak wielka wiąże się z tym zadaniem odpowiedzialność. Dlatego też nie od razu się zgodziłem. Podczas archidiecezjalnych rekolekcji dla szafarzy oraz kandydatów na nowych szafarzy w naszej Archidiecezji, jednym z punktów programu była całonocna adoracja Najświętszego Sakramentu, podczas której każdy z nas mógł przez kilkanaście minut przebywać sam na sam z Panem Jezusem w bezpośredniej bliskości, wprost na wyciągnięcie ręki. Wtedy też, podczas tego bliskiego spotkania, wyznałem Panu, że sam z siebie nie jestem w stanie zgodzić się na podjęcie tej posługi, że będzie to dla mnie wielki stres i obciążenie. Ale jeśli Pan tego ode mnie oczekuje, o to mnie prosi i do takiej służby powołuje, to mówię Mu „amen” – niech się tak stanie! Na mój pierwszy „dyżur” wizyt z Panem Jezusem u chorych, a było to w drugi dzień Świąt Zmartwychwstania, szedłem z drżącym sercem i drżącymi rękoma. Ale ten lęk zniknął bardzo szybko. Bo oto okazało się, że przychodzę do ludzi, którzy z wielkim utęsknieniem czekają na spotkanie Pana Jezusa, których choroba i starość ograniczyły świat do czterech ścian pokoju i przykuły do łóżka, a te odwiedziny, jak się zwierzali, wyznaczają rytm życia. A kiedy usłyszałem od jednej z Pań słowa wypowiedziane ze łzami wzruszenia w oczach – że przeżyła wspaniałe i cudowne święta, że tak ważne było dla niej móc przyjąć Pana Jezusa w Komunii Świętej, i że dziękuje mi za to, że jej to umożliwiłem - zrozumiałem, jak bardzo ta służba jest potrzebna i że teraz to ja też już chcę ją pełnić. I Pan prowadzi mnie dalej tą wybraną dla mnie ścieżką, bo podczas mającej miejsce niedawno ewangelizacji miasta Poznania w ramach misji Talitha kum, organizowanej z okazji 1050. rocznicy powstania biskupstwa w Poznaniu, zostałem przydzielony do wizyty w szpitalu i mogłem przeżyć piękny czas Mszy Świętej, adoracji Najświętszego Sakramentu i modlitwy wspólnie z chorymi. Dziękuję Ci Panie Jezu za to niezwykłe powołanie, za to że mogę Cię spotykać i nieść, tak realnie, żywego, prawdziwego, dającego radość i nadzieję!