"Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony." (Mt 23,12)
Odkryłem właśnie, że… jestem faryzeuszem. Miałem już gotowy szkic rozważania na dziś. Starałem się ładnie dobrać słowa, ułożyć zdania poprawnie gramatycznie i stylistycznie. Poprawiałem, skreślałem, pisałem od nowa. Myślałem o tym, żeby to się dobrze czytało i może kogoś poruszyło. Żeby były „lajki” i udostępnienia w sieci. A nagle przyszła mi do głowy myśl – zaraz, zaraz, czy nie tracę przy tym z oczu Jezusa? Czy to Jego chwała jest na pewno jedynym celem, jaki chcę tu osiągnąć? Czy nie umknęło mi przypadkiem, kto ma być wywyższony, a kto umniejszony? Jaka jest moja prawdziwa motywacja, jakie intencje? Po chwili skasowałem cały tekst.
Panie, pomóż mi być dobrym przykładem w rodzinie, w pracy, we wspólnocie. Samemu żyć naprawdę tylko według Twoich zasad, a nie tylko starać się przekazywać je innym. Pomóż mi dziś stanąć przed Tobą takim, jaki jestem i oddać Ci wszystko, co w sobie noszę. Zniechęcenie, lęk, smutek, zmęczenie, słabość. To jest dziś mój dar dla Ciebie, przyjmij go Panie. I to właśnie dziś czuję szczególnie Twoją obecność. Wiem, że jesteś przy mnie zawsze, ale ja nie zawsze o tym pamiętam. Czasem nawet wolałbym nie pamiętać. Jakie to dla mnie ważne, żeby inni dobrze odbierali to, co mówię i robię, aby dobrze o mnie myśleli i akceptowali. A Ty chcesz spotykać mnie prawdziwego, takiego, jakim jestem, a nie moje wyobrażenie o sobie, mnie pozornego albo udawanego. Przyjmujesz więc z ochotą to, co dziś mam dla Ciebie, bo dziś naprawdę oddaję Ci to szczerze. Amen.